Zaufanie absolutne

Witajcie 🙂 Dziś kilka słów o moich ostatnich przemyśleniach. Kiedy spędzałam kolejny dzień sam na sam z moimi dziećmi i cieszyłam się z możliwości obserwowania ich, dotarła do mnie pewna myśl, która jest dość oczywista, a jednak zupełnie niezauważalna… pielegnacjadziecka.pl O rodzinie Dzień zaczął się absolutnie normalnie. Mąż wyszedł do pracy. Psy przeciągały się na…

Udostępnij
Share

Witajcie 🙂

Dziś kilka słów o moich ostatnich przemyśleniach. Kiedy spędzałam kolejny dzień sam na sam z moimi dziećmi i cieszyłam się z możliwości obserwowania ich, dotarła do mnie pewna myśl, która jest dość oczywista, a jednak zupełnie niezauważalna…

pielegnacjadziecka.pl

O rodzinie

Dzień zaczął się absolutnie normalnie. Mąż wyszedł do pracy. Psy przeciągały się na kanapie, jeszcze sącząc chwile poranka… Ja usilnie próbowałam nie dać się obudzić.

Starsza Córeczka wstała i przyszła na kanapę do psów, bo ona absolutnie kocha psy, zwłaszcza nasze, więc każdego ranka, zaraz po przebudzeniu idzie na kanapę, gdzie głaszcze, tuli i kocha całą sobą nasze pupile.

Później wstał Synek, a ich wspólne brykanie obudziło Młodszą Córcię.

No nic. Musiałam wstać.

Jak zawsze: „Mamo”, „Mamo”, „Mamo”, „Mamo”, „Mamo”, „Mamo, bo on zrobił to a to”, „Mamo, bo ona mi tamto a tamto”…

I ciągle mnie wołali. 

Ukrzątnęłam się z porannymi obowiązkami i szykowałam śniadanie. Lodówka pusta. No tak, nie zdąrzyłam wczoraj wyjść na zakupy, bo Mąż za późno z pracy wrócił. Leży jakiś dżem. Kiedy ostatnio jedliśmy dżem? Sprawdzam, nie ma oznak psucia się, nie świeżego zapachu ani pleśni. Nadaje się.

Przygotowałam śniadanie. Chleb z dżemem. Dzieci przeszczęśliwe. Zjadły. Nie pytały, czy chleb świeży, czy masło nie zjełczało, czy dżem nie jest stary, nie wąchały. Po prostu jadły co im Mama podała.

Starsze dzieci poszły się umyć po zjedzeniu. Ja wzięłam na ręce Młodszą Córcię, która absolutnie nie protestowała. Zaniosłam ją do łazienki. Myłam. A ona nie protestowała. Rączki, buzię. Ona pozwalała mi zrobić ze sobą co chciałam. Normalne. Umyłam ją, a ona nie marudziła, że trochę za zimna czy trochę za ciepła woda, jak zawsze przy myciu buzi bawiła się w „indianina” wydając dźwięk „aaaaaaa”, a ja przytykałam jej usteczka, żeby wyszedł jej absolutnie ukochany dźwięk, co skomentowała głośnym śmiechem. Uwielbia to, a ja ten śmiech. Pozwalała mi na wszystko. 

Wyszłam z łazienki. Starsze dzieci od razu tysiąc jeden pytań „czy możemy porysować?” „czy możemy biegać, skakać i tańczyć” itd. Ja na pewne się zgadzałam, na inne nie (zwłaszcza, że tyle co śniadanie zjedli). A oni mnie posluchali, jako tako zrozumieli i zastosowali się. 

Ja się rozejrzałam i mnie olśniło!

Jejku! Jak bardzo dzieci nam ufają!

Nie podejrzewają, że mama czy tata ich skrzywdzi. Że rodzic może im zrobić niewyobrażalną krzywdę i po prostu pozwalają nam robić ze sobą wszystko myśląc, że tak ma być. Jeśli opiekun jest zdrowy psychicznie, że tak to ujmę, to nie wykorzysta ufności dziecka, ale niestety psychole są bezwzględni.

Ja natomiast pomyślałam o sobie… Jak bardzo muszę uważać, aby zawsze zrobić wszystko co najlepsze dla swoich dzieci. Pomyślałam, że oni mi absolutnie, ale to absolutnie ufają i zrobią wszystko, czego Mama oczekuje, zarząda. Młodsza Córcia gramoli się na mnie i po prostu tuli, poddając się wszystkiemu, temu gdzie Mama zaniesie, co zrobi… Bez łez czy strachu.

Absolutnie bezgraniczne zaufanie do osoby, którą dziecko kocha i która kocha swoje dziecko…

Świadomość tego jest niesamowita. Świadomość przeogromnej odpowiedzialności, jaka leży na rodzicu…

Udostępnij
Share

Podobne wpisy