kobieta

Jej Wysokość…Kobieta. Gdzie leży granica feminizmu? Wpis gościnny od Mama Migotka :)

Dzień dobry, dziś gorąco zapraszam Was do wspólnego świętowania Dnia Kobiet. Z tej okazji gorąco zapraszam na wspaniały wpis gościnny, który napisała dla nas Mama Migotka. Cały tekst i zdjęcia bardzo skrupulatnie i rzetelnie przygotowała i opracowała dla nas autorka wpisu Zachęcam do czytania i udostępniania 🙂 Gdzie leży granica feminizmu? Dziś wkładam kij w…

Udostępnij
Share

Dzień dobry,
dziś gorąco zapraszam Was do wspólnego świętowania Dnia Kobiet.

Z tej okazji gorąco zapraszam na wspaniały wpis gościnny, który napisała dla nas Mama Migotka.
Cały tekst i zdjęcia bardzo skrupulatnie i rzetelnie przygotowała i opracowała dla nas autorka wpisu

Zachęcam do czytania i udostępniania 🙂

Gdzie leży granica feminizmu?

Dziś wkładam kij w
mrowisko, bo napisze swój pogląd na temat polskiego
feminizmu i wiem, że ten pogląd nie będzie popierany przez
kobiety.

Na samym wstępie musisz sobie zadać
pytanie „Czy jesteś feministką?”. Jeśli zastanawiasz się
kim jest feministka, włącz telewizor, internet i poczytaj,
pooglądaj filmiki na youtube. Ja czytam, oglądam i czasem też
chodzę na „manifestacje”. A więc, czy jesteś feministką?
I pewnie padnie tu pytanie „A co to za pytanie?” lub
„Zależy jak to rozumieć”. To teraz uderzam z innej
strony:
Czy jesteś gorsza od mężczyzny? Czy
powinnaś mniej od niego zarabiać? jeśli odpowiedziałaś na te
pytania NIE to znaczy, że jesteś feministką. W mniejszym lub
większym stopniu, ale jesteś i ogromna część kobiet też. To
dlaczego często słyszę zdanie „jestem feministką, lecz nie
popieram feministek?”. I przyznam się szczerze, że zdarzyło
mi się powiedzieć takie zdanie. Dlaczego? właśnie dlatego, że
czytam, oglądam i chodzę na manifestacje.
Przygotowując się do tego posta,
przeczytałam wiele artykułów o feministkach. Większość
wyglądała tak (polki.pl) i do tego chciałabym się odnieść.
Wbrew pozorom mężczyźni wciąż
mają nad nami przewagę. To oni zdominowali rząd, to oni decydują
o naszym życiu, możliwości aborcji, sposobie rodzenia dzieci
(naturalnie, cesarka) i o znieczuleniu, bądź jego braku przy
porodzie. Brak szacunku w najbardziej kobiecych sprawach jest wciąż
bijący po oczach! Czyja jest to wina? Mężczyzn? Okrutnego i
bezsensownego prawa, które często uderza w naszą godność? O co
tak naprawdę wciąż walczymy? Na te pytania odpowiedź jest
prosta. Winne w dużej mierze jesteśmy my kobiety. Nie potrafimy
odnaleźć się jeszcze w nowej rzeczywistości i możliwościach
jakie stawia przed nami świat. Same boimy się kobiet w rządzie.
Nie ma wśród nas wielu wielkich charyzmatyczek
.
W demokracji jest tak, że o tym kto
będzie rządził krajem, decydujemy MY, naród przy urnach. Wybory
są jakie są, jednak to my wybieramy naszych „przedstawicieli”
i musimy się z tym pogodzić. Jaki jest sposób na to wszystko? to
My kobiety musimy wychylić się politycznie i startować w te
miejsca, w których podejmowane są decyzje. Czemu tego nie robimy?
Jest nas za mało, co widać na listach wyborczych, plakatach. W tym
musimy się jeszcze poprawić.
Prawdopodobnie jest to spowodowane
naszym wychowaniem, które zakłada bycie grzecznymi i posłusznymi.
Mamy starannie pisać, uważnie słuchać, pięknie wyglądać i
ładnie mówić. Kobieta silna traci swoją kobiecość, jest mało
atrakcyjna i sexowna, budzi lęk. Poza tym nasza wartość zależy od
mężczyzny, którego uda nam się uwieść. Każda z nas marzy o
księciu z bajki, który ją pokocha. Tylko, czy taki książę
istnieje? Tak naprawdę życie rodzinne budzi w nas więcej
frustracji niż przyjemnych uczuć. Oczywiście nie u wszystkich, ale
na pewno w wielu z nas.
 
Przeczytałam ten fragment i aż się
zjeżyłam. Serio? w całym swoim życiu nigdy nie usłyszałam o
tym, że mam być grzeczna i posłuszna (no chyba że w szkole 🙂 ).
I nie wyobrażam sobie, żeby moja mama mówiła „pamiętaj,
masz być posłuszna mężowi, szefowi”. NIE NIE NIE! kobiety
takie nie są. Nie znam takich kobiet, wręcz odwrotnie, kobiety są
silne, niegrzeczne i nieposłuszne. Mają swoje zdanie. A na pewno są
nimi feministki. Czyż nie są one niegrzeczne, nieposłuszne?
przecież wyłamują się z „systemu” i krzyczą, czasem
bardzo głośno. A zdanie „życie rodzinne budzi w nas więcej
frustracji niż przyjemnych uczuć” to jest jakaś pomyłka.
Wydaje mi się, że kobiety wiedzą, czy rodzina to będzie dla nich
frustracja czy przyjemność. Jeśli któraś będzie odczuwała
frustrację, to przecież nie musi jej zakładać, nikt jej do tego
nie zmusza.

Aborcja – jesteś ZA czy PRZECIW?

Czy mamy prawo dać kres
rozwijającemu się w nas życiu?
 
Tak, w końcu to napiszę. Ja jestem
PRZECIW aborcji. I czekając na fale oburzenia dodam, że aborcję
dopuszczam w szczególnych wyjątkach, wg. prawa które obowiązuje.
1. „ciąża stanowi zagrożenie
dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej”;
2. „badania prenatalne lub inne
przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego
i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby
zagrażającej jego życiu”;
3. „zachodzi uzasadnione
podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego”
(np. kazirodztwo, gwałt).
I nie popieram pomysłów, aby aborcja
była legalna i żeby to kobieta decydowała o aborcji. Dla mnie
poczęcie dziecka to jest świętość, to jest życie, o losie
którego decyduje tylko Bóg, a który to tak stworzył świat, że
to kobiety rodzą dzieci. Oczywiście tutaj pojawia się zdanie „moje
ciało, moja sprawa”. Tak, to jest nasze ciało, jednak życie
które w sobie nosimy, już naszym nie jest. Bo kim my jesteśmy,
żeby decydować o żuciu innych? Nie chcemy dzieci, zabezpieczajmy
się, edukujmy. I w kwestii zabezpieczania się, edukacji popieram
feministki. Zabezpieczenia powinny być dostępne, darmowe, a
edukacja większa, logiczniejsza.

Aborcja w wigilię

Był taki czas, że swoje zdanie o
feministkach miałam inne. Dawniej wierzyłam w tą grupę, w ten
sens, ale po pewnym czasie ten ruch skręcał w nie tą drogę co
powinien. Pamiętam, Katarzyna Bratkowska powiedziała, że dokona
aborcji w wigilię Świąt Bożego Narodzenia, bo tak będzie
weselej. Wtedy to był dla mnie szok, który zapewne był zamierzony.
Jednak czy należy „brudzić” wigilię słowem aborcja? Czy
trzeba iść taką drogą?

Aborcja TAK, zabijanie karpi NIE

Feministki są znane i nieznane. I
wiadome jest, że im bardziej znana feministka, tym lepiej dla całego
przedsięwzięcia. Jednak istnieje też ryzyko, że nie udane
wystąpienie, wypowiedź, odbije się jeszcze większym echem niż to
w przypadku mniej znanej feministki. Do tych znanych zapewne należy
Maja Ostaszewska. Wybitna aktorka, która była „twarzą”
czarnego protestu, a o którym napiszę niżej, jest przykładem na
to, że pewne wystąpienia, wpisy powinny mieć inny wygląd niż
miały, ponieważ czy to nie absurd, że walcząc o wolną aborcję,
a co równoznaczne jest z tym, że zabija się nienarodzone dziecko,
jednocześnie walczy się o zaprzestanie kupowania żywych karpi,
które odczuwają ból, strach i stres. Tego wystąpienia, przyznam
szczerze, nie rozumiem.
Święta już za chwilę. Proszę
nie kupujcie żywych karpi. Karpie podobnie jak ssaki i ryby
odczuwają ból, strach i stres. Bez wody duszą się. Gdyby miały
głos , ich krzyk nie dałby nam przejść obok nich obojętnie.
Jeśli przez cały rok kupujecie Państwo ryby w płatach i uznajecie
je za świeże to proszę zróbcie tak samo w przypadku karpia –
napisała Ostaszewska.

Aborcja a wielkość mieszkania

Pisząc o wystąpieniu Mai
Ostaszewskiej, nie mogłam wspomnieć o Natalii Przybysz. To jest
kolejny przykład tego, że im sławniejsza osoba, tym większy
rozgłos. I jeśli w przypadku feministek rozgłos jest potrzebny, to
rozgłos o tym wywiadzie Natalii tylko zaszkodził, niż pomógł.
Wywiad miał wspierać ideę Czarnego Protestu, jednak wbrew
intencjom ją skompromitował. Kiedy feministki walczyły z pomysłem
całkowitego zakazu aborcji, Natalia stwierdziła, że ona dokonała
aborcji, ponieważ ma za małe mieszkanie. I idąc śladem Mai
Ostaszewskiej, po wywiadzie o aborcji, zachęcała do adopcji
pszczoły. Nie, to nie taka powinna być droga feministek, nie takie
argumenty mieszkalne.

Feministyczna prowokacja w kościele

Przyznam szczerze, wiedziałam że
będzie taka sytuacja. To było tylko kwestią czasu. I jak
zobaczyłam relacje w telewizji, nie uwierzyłam, że była to
spontanicznie nagrana manifestacja. I sądzę, że feministki na tym
straciły. Po pierwsze uderzyły w kościół, a to jest bardzo
wrażliwy punkt większości naszego społeczeństwa. Po drugie,
feministki jeśli się już ukazują, powinny zrobić to z rozwagą.
Manifestacja w kościele była początkiem „kariery”
telewizyjnej jednej z feministek. Anna Zawadzka, bo o niej mowa, po
wydarzeniach kościelnych, udzielała szeregu wywiadów. I tutaj
powtórzę „feministki jeśli się już ukazują, powinny zrobić
to z rozwagą”, a dokładniej powinny pokazywać odpowiednie
feministki. Wystąpienia Anny Zawadzkiej przynosiły efekt odwrotny
do zamierzonego. O ile feminizm jest słuszny, o tyle sposób jego
wypowiedzi powinien być inny. Jeśli zastanawiacie się o jakich
wystąpieniach piszę, odsyłam do wywiadów TUTAJ
(https://www.youtube.com/watch?v=_3ijz7VL5Io)
i TUTAJ
(http://www.tvn24.pl/tak-jest,39,m/anna-zawadzka-i-ks-kazimierz-sowa-o-aborcji,633197.html).
Manifa
Dla tych co nie wiedzą, przypominam,
że Manifa to demonstracja feministek w związku z Dniem Kobiet. I z
okazji tego wydarzenia, poznańska Manifa wydała spot, który
wzbudził sporo kontrowersji. Czy spot był obliczony na wzbudzenie
sensacji? – Mieliśmy świadomość, że to nie są gładkie
obrazki, że nie wpisują się w wizję ciała kobiety forsowanej w
mediach, ale nie sądziłam, że spot wzbudzi taką lawinę
komentarzy – mówi Zofia Holeczek, jedna z twórczyń spotu
poznańskiej Manify. I podkreśla, że film pokazuje prawdziwe,
kobiece ciało, którego nie tylko nie należy się wstydzić, ale
można się z niego cieszyć i nim bawić, bez względu na to, jak
wygląda. – Pokazujemy rzeczy, które kobiety robią na co dzień.
Wszystkie podciągamy rajstopy, drapiemy się i wyrywamy włoski, ale
to wciąż okazuje się być tematem tabu. To nie ma prawa pojawić
się w przestrzeni publicznej, bo kobiece ciało wciąż uwięzione
jest w kulturowej klatce – tłumaczy. Ma dość idealizowanego,
wygładzonego jak lustro wizerunku kobiet, bo – jak podkreśla –
te same reguły nie obowiązują mężczyzn, którzy od małego w
przestrzeni publicznej czują się dużo swobodniej.
W klipie tym ukazywane są kobiety
które się liżą, drapią, grzebią sobie w majtkach, poprawiają
bieliznę, czy mają okres. Jednak czy te kwestie są zabronione?
Może jestem dziwna, ale czasem poprawie sobie majtki czy biustonosz
i okres też mam, jednak istnieje coś takiego jak tampony. Lecz
rozumiem co ten spot chciał pokazać.
Okres to wciąż temat przemilczany.
Scena w basenie nie powinna budzić kontrowersji, a to, że oburza
świadczy tylko o tym, jak potrzebna jest debata na ten temat. Nie
wierzę, że niechciana plama od okresu to coś, co zdarza się
kobietom niezwykle rzadko, wręcz przeciwnie. Dlaczego swobodnie
rozmawiamy o katarze, ale nie możemy rozmawiać o okresie? – pyta
retorycznie reżyserka.
Lecz czy pewne kwestie nie powinny być
dalej intymne? to tak jakby mówić publicznie o erekcji mężczyzn.
Nie, ten temat mnie nie interesuje. Może dlatego mówi się o tym,
że są to kwestie „intymne”?. W klipie pojawiają się też
inne tematy związane z codziennymi sytuacjami: scena w toalecie,
pocałunek, poprawianie ramiączka od stanika, rozstępy. Wszystko to
może budzić zgorszenie? W kwestii rozstępów to moim zdaniem,
zgorszenie odczuwamy my same, wstydząc się ich. Mężczyźni nie
zwracają na to takiej uwagi. A publiczne karmienie piersią? wydaje
mi się, że z tym tematem jest już coraz lepiej. Ja np. w centrum
handlowym, przy znajomych karmie piersią i się tego nie wstydzę.
Chyba każdy w życiu widział kawałek piersi
kobiety.

Czarny protest

Kiedy pojawiło się to hasło, to
wydarzenie, dałam temu 100{ca0743cad3907627d3baa29fa2f4c2032b58fa4da3184699cdb399e52c5e0162} poparcie, ponieważ nie może być
całkowity zakaz aborcji. Nie wolno zmuszać kobiety rodzić dzieci,
kiedy istnieje ryzyko śmierci, matki lub dziecka, czy też nie wolno
zmuszać rodzić dzieci w przypadku np. gwałtu. I chociaż akceptuję
tą ustawę i ich pomysłodawców, bo poniekąd ochraniają życie,
tak nie popieram obywatelskiego projektu ustawy „Stop Aborcji”.
I śmiem twierdzić, że czarny protest przyniósł zamierzony efekt.
Jednak co mnie boli, to to, że słuszna inicjatywa została
wciągnięta w brudy polityki. Bo czyż nie jest zabawna sytuacja, w
której feministki krzyczą „stop dyskryminacji wobec kobiet”
i popiera je aktualna „opozycja”, a która to właśnie ta
„opozycja” rządziła Polską przez ostatnie 8 lat i nie
zrobiła w tej sprawie nic?. Chciałabym, aby słuszne cele
feministek były oddzielone od polityki, gdyż wtedy to wszystko
traci swoją wartość, a stanowi jedynie puste słowa polityków.
Po tym wszystkim jeszcze raz zadaje
sobie pytanie „czy jestem feministką?” Tak, jestem.
Feminizm walczy o kobiety, aby stały się równe z mężczyznami, a
nie takie same jak oni, aby mogły zarabiać na tym samym stanowisku
takie same pieniądze jakie zarabiają mężczyźni, aby ich prawa
nie były pomijane. Jednak oprócz tego zastanawiam się, czy
feministki są tam, gdzie naprawdę są potrzebne?

Nie ma ich tam, gdzie są potrzebne

Zastanów się, ile znasz kobiet które
dokonały aborcji? a ile takich, które łączą z trudem pracę z
wychowaniem dzieci? Ile kobiet ma problem z dostaniem się ich dzieci
do żłobka, przedszkola? Ile kobiet ma trudność ze znalezieniem
pracy po macierzyńskim czy wychowawczym? Nie należy wyróżniać
rzeczy ważnych i ważniejszych, jednak czy Polki bardziej dręczy
publiczne poprawianie bielizny, czy brak przedszkoli dla ich pociech?
 
Z tym pytaniem Was zostawiam, abyście
mogły na nie samodzielnie odpowiedzieć.



________________________________________________________________________________


Ogromnie dziękuję autorce za ten wspaniały i bardzo pouczający tekst…Wpis został przygotowany w ramach akcji „Jej Wysokość…Kobieta„.Na blogu Mama Migotka możecie odnaleźć mój wpis gościnny 😉

Udostępnij
Share

Podobne wpisy