nad bałtykiem

Chwila wytchnienia nad Bałtykiem…

Nad Bałtykiem czas spędzało wielu z nas. Choć przez wiele lat nasze Morze straciło na popularności, teraz znów przeżywa istny boom! Nad Bałtykiem byliśmy z dziećmi po raz pierwszy w sierpniu 2016 roku.  Wspaniały tydzień, kiedy zdołaliśmy wypocząć i poszaleć choć trochę. Nie zabraliśmy ze sobą jednak najmłodszej Córeczki, jako że jechaliśmy z przyczepą, a…

Udostępnij
Share

Nad Bałtykiem czas spędzało wielu z nas. Choć przez wiele lat nasze Morze straciło na popularności, teraz znów przeżywa istny boom!

Nad Bałtykiem byliśmy z dziećmi po raz pierwszy w sierpniu 2016 roku.  Wspaniały tydzień, kiedy zdołaliśmy wypocząć i poszaleć choć trochę. Nie zabraliśmy ze sobą jednak najmłodszej Córeczki, jako że jechaliśmy z przyczepą, a ona miała wtedy nie całe 2 lata, więc podróż taka mogłaby być zbyt trudna dla całej trójki małych szkrabów i jedynie dwojga dorosłych…

Nie mniej jednak, w tym roku wyruszyliśmy w podróż już w czerwcu, w pełnym składzie. Jedynie dwa pieski zostały u dziadków, w końcu przyczepka nasza mała…

Wyruszyliśmy

Wyjechaliśmy wieczorem, planując podróż nocą. Przyczepa przypięta, wszystko sprawdzone…no to w drogę. Póki można było jechać trasą, było naprawdę cudownie. Jednakże, docelowo chcieliśmy się znaleźć w miejscowości Rowy. Nad ranem musieliśmy już zjechać z trasy i jechać mniejszymi drogami. I tutaj będę podła, ale muszę to szczerze przyznać. Jak na tereny bez szkód górniczych, to drogi są gorsze niż na śląsku! Poważnie! Dawno nie widziałam takich koszmarnych dróg. Wymęczyliśmy się strasznie, a na miejsce zajechaliśmy dopiero wieczorem. Cała droga zajęła nam…prawie 20h! Po drodze przystanęliśmy w gminie Rzeczenica, gdzie zupełnie przypadkiem natrafiliśmy na mini zoo przy jakimś ośrodku agroturystycznym, dzięki czemu mogliśmy rozprostować się i zająć Maluchy czymś przez chwilę.

Nad Bałtykiem – Wicie

Wicie okazały się być bardzo miłą miejscowością. Stanęliśmy w miłym miejscu, blisko Morza, które akurat było uprzejmie powitać nas mega sztormem. Całą noc padał deszcz i wiał silny wiatr – aż nie powiem jaka byłam szczęśliwa, że ociepliliśmy przyczepę. Wyspaliśmy się, że hej. Rano wstaliśmy wypoczęci i poszliśmy zjeść śniadanie. Dzieci mogły pobawić się też chwilę na pięknym placu zabaw w centrum miejscowości. Później poszliśmy na plażę.

Pięknie tam było! W każdym oddechu czuło się sól. Wszyscy znacznie poprawiliśmy się oddechowo, a ja i Mąż pożegnaliśmy problemy z zatokami dzięki kilku dniom nad Bałtykiem 🙂

Cóż, ewidentnie nasz psiak nie lubi fal 😉

Na obiad do Jarosławca

Ustaliliśmy z Mężem, że powrót za kilka dni tą samą trasą będzie zbyt wielką katorgą, więc postanowiliśmy zwiedzać różne miejscowości w kierunku Trójmiasta, aby później drogę powrotną mieć blisko do trasy. Nie chciałabym już nigdy jechać tamtymi drogami…

Tak oto, po drodze napotkaliśmy Redę, którą zapamiętaliśmy i mamy w naszych miejscach idealnych na camping 😉 Jednakże, droga wiodła nas dalej. Aż do Jarosławca. Miejscowość naprawdę piękna. Spędziliśmy tam wspaniały dzień. Zjedliśmy na obiad przepyszne ryby. Zwiedzaliśmy rynek. Dzieci wyciągnęły nas na plac zabaw, a my zabraliśmy później dzieci do motylarni (o której zrobię osobny wpis, zbyt wiele dobrego jak na jeden raz 😉 ). Jedliśmy lody, śmialiśmy się, a później wdrapaliśmy na latarnię morską. Tak też pożegnaliśmy się z tą uroczą miejscowością, która ma naprawdę sporo do zaoferowania turystom, ale osobiście wolę mniej zaludnione miejsca 😉

Do Ustki na noc? Niekoniecznie…

Z uwagi na mało interesujących miejsc do przenocowania z przyczepą w Jarosławcu, postanowiliśmy ruszyć dalej. Przesuwając palcem po mapie nawigacji w telefonie natrafiliśmy na Ustkę. Wyruszyliśmy 🙂 Miejsce znaleźliśmy naprawdę piękne i ciekawe, mnóstwo pustego miejsca, nie było wcale ludzi, do plaży ledwie kilka kroków, ogromna ilość zieleni. Zaparkowaliśmy, ustawiliśmy przyczepę, przygotowaliśmy wszystko tak, aby wrócić z plaży i prosto myć się i spać. Na plaży było cudownie! Pięknie. Dzieci szalały na piasku i na wydmach. Morze było spokojne i ciepłe. Moczyliśmy stopy, skakaliśmy przez niskie fale na brzegu, chlapaliśmy się, cieszyliśmy i śmialiśmy. Wspaniały, beztroski czas. Dopóki obie Córcie nie wykombinowały wbiec z pełnego rozpędu do Morza… Tak…

Cóż, ten moment zmusił mnie do szybkiej improwizacji z przebieraniem dziewczynek, bo wbiegły do Morza w ciuchach i musieliśmy zrezygnować z oglądania zachodu słońca do końca. Wróciliśmy do przyczepy, a tam…smród, jak nie wiem co! Nie w przyczepie… Gdzieś w powietrzu unosił się jakiś odór, którego wcześniej nie było. Poprzebierałam szybko dzieci w suche ciuszki i ruszyliśmy w drogę znaleźć ustronne miejsce do nocowania…

Nad Bałtykiem…w szczerym polu?

Mąż wyruszył w trasę, a ja znów, palcem po mapie nawigacji telefonu szukałam ciekawie zapowiadającego się miejsca. Niestety, mój zmęczony umysł nie bardzo podołał kojarzeniu i…wylądowaliśmy w szczerym polu. W zasięgu wzroku nie było żywej duszy, ani nawet zabudowań, nic! Robiło się bardzo ciemno. Dzieci przysypiały, my z resztą również. No…więc poszliśmy spać 😉

Łeba – największy zawód naszego wyjazdu…

Z samego rana, jak tylko się wszyscy wyspali, wstaliśmy, umyliśmy się i wyruszyliśmy dalej, w poszukiwaniu śniadania. Po zjedzeniu pysznych, świeżych wypieków, skierowaliśmy się w kierunku Łeby. Mieliśmy ochotę spędzić dzień na plaży. Niestety. Łeba okazała się być tak zaludniona, że ciężko wetknąć nos. W dodatku żadnego miejsca do zaparkowania. Jak już gdzieś ścięli kawałek trawy czy był pusty skraj lasu – od razu parking płatny. W Łebie byliśmy bardzo krótko, ale i nie będziemy tam już więcej wracać. Zrobiła na nas jedno wrażenie. Mianowicie, że Łeba nie jest nawet nastawiona na turystów…jest nastawiona na pieniądze turystów z pominięciem człowieka w tym wszystkim…

Gdzieś pośrodku lasu…

Gdzieś po środku lasu, w Rezerwacie Przyrody Mierzeja Sarbska, w okolicy Latarni Stilo, jest taka mała droga przez las. Akurat była remontowana przed pełnią sezonu. Dojechaliśmy nią prawie nad samo Morze, a tam zaparkowaliśmy na ogromnym parkingu. Nie byliśmy tam jedyni, ale swoboda i spokój bardzo duży. Przypuszczam, że lipiec i sierpień tam to utrapienie… Jednakże, tego dnia było wspaniale. Wybraliśmy się na plażę i spędziliśmy tam wspaniałe godziny. Dzieci bawiły się w piasku, moczyły stopy. My siedzieliśmy na leżakach, czytaliśmy książki. Trochę też pobiegałam z psem… Było naprawdę wspaniale.

Kiedy przyszliśmy na plażę dostaliśmy oboje na nasze telefony alerty przed bardzo groźnymi burzami. Przez cały dzień monitorowaliśmy sprawę, sprawdzaliśmy godzina po godzinie pogodę w miejscu, gdzie byliśmy. Niestety, zapowiedzi były straszne. Późnym popołudniem miało zacząć padać, do wieczora miały pojawić się solidne burze, a trwać miały kilka dni. Burze i wichury… Nie miało to sensu. Trzeba było wracać do domu, bo przecież nie było sensu siedzieć nad Bałtykiem w przyczepie podczas burz i wichur.

Szukasz miejsca na odpoczynek w Polsce? Idealne miejsce to ekskluzywne domki nad morzem i to takie, gdzie niedaleko znajduje się szeroka plaża pełna złocistego piasku.

Powrót do domu

Zanim obejrzeliśmy się, byliśmy już na trasie. Pędząc przez Redę i Rumię, kierowaliśmy się na Śląsk. Jeszcze nad Morzem złapał nas deszcz. Do domu wracaliśmy przez burzę i silne wiatry, które były nad całym naszym krajem. Musieliśmy jechać powoli i bardzo ostrożnie, ale i tak cała droga powrotna zajęła nam ledwie 10h.

Ah, kocham ten nasz piękny kraj… <3 

Udostępnij
Share

Podobne wpisy